„Błękitny zamek” — recenzja
Niedawno przeczytałam powieść Lucy Maud Montgomery zatytułowaną Błękitny zamek. Jest to książka w duchu Ani z zielonego wzgórza. Z początku nie za bardzo mi się podobała, ale z każdym rozdziałem coraz bardziej mnie wciągała i przekonywała do siebie.
Z główną bohaterką, Joanną, spotykamy się w momencie, gdy jest samotna i nie widzi przed sobą żadnej przyszłości. Jedyną ucieczką jest dla niej świat z jej marzeń, do którego ucieka od przygnębiającej rzeczywistości. Pewnego dnia jej podejście zmienia się zupełnie i postanawia wprowadzić w życie swoje sny na jawie.
Za bardzo ciekawy uważam także wpływ książek na życie głównej bohaterki. Bibliotekarka mówi o nich, że to takie książki przyrodnicze o ptakach i robakach, a rodzina głównej bohaterki uważa je za wielce niebezpieczne. Joanna jednak odnajduje w nich coś zupełnie innego. To właśnie dzięki fragmentowi „Czarodziejstwa skrzydeł” Buba – jak nazywa Joannę rodzina – robi swój pierwszy w życiu odważny i samodzielny krok.
W książce jest interesujący wątek wspomnień z dzieciństwa głównej bohaterki. Historia o kopczykach z piasku jest do pewnego momentu dla Joanny symbolem jej całego życia.
Humoru książce dodają opisy krewnych głównej bohaterki, którą wuj nazywa trochę niedorozwiniętą, ale rozumną. Wuj Beniamin bez przerwy zadaje zagadki, a ciocia Wellington szczyci się tym, że za każdym razem znajduje nowy powód do krytyki. Cały ród jest zdania, że nie powinno się mówić tego co się o czymś myśli, tylko trzeba zachować pozory.
Wreszcie zdobywając się na odwagę Joanna odnalazła swój „błękitny zamek” w prawdziwym życiu i przestała uciekać do niego w świecie wyobraźni. Reakcje jej rodziny są natomiast zupełnie odwrotne od wypełniającego ją szczęścia. Wystarczy jednak jedna wiadomość by jej krewni zmienili zdanie.
Niektóre momenty są w książce nieco przesadzone, nazbyt emocjonalne i pełne westchnień, jednak dodaje jej to uroku.
Błękitny zamek to cudowna książka o spełnianiu marzeń, a także o pokonywaniu strachu. Wywołuje uśmiech, kiedy czyta się o zwyczajach krewnych Joanny. Polecam szczególnie miłośnikom Ani z zielonego wzgórza.
Maryynko, bardzo piëkna recenzja. Gratuluję.